Mam amarylis... bardzo bliski, bo podarowany przez osobę, która jest dla mnie szczególna. Cały kłopot w tym, że nie bardzo umiem dbać o kwiaty... Nie kwitł tej wiosny, nie kwitł... wydawało mi się, że jest stracony... A tu niespodzianka...
A kwiatki?... wycinałam, moczyłam, gniotłam, kleiłam.... i chyba doszłam do jakiej takiej wprawy.
Prześliczne kwiatki Ci wyszły!!! Amarylis cudnie zakwitł :DDD.
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiatki Myszko - i ta papierowa rozkwiecona łąka i ten naturalny purpurowy król :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że w tym roku jakiś mniej wybarwiony jest...
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiatuszki:)
OdpowiedzUsuńSame niewiele znaczą...mam nadzieję, że ozdobią niejedną pracę.
OdpowiedzUsuńMój amarylis zakwitał zawsze w grudniu na święta :) kwiatuszki ugniotłaś zachwycająco.
OdpowiedzUsuń