Stałam się posiadaczką kolejnej laleczki. Za niecałe 4 dolary / osoby zainteresowane z pewnością wiedzą gdzie / nabyłam partacką wersję goriusski - biedronki.
Porównując z oryginalnymi wykrojnikami / mam dwa /, które kupiłam za cenę cztery razy wyższą stwierdzam, że "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"... Zupełnie jak za czasów minionego PRLu - albo szwajcarska czekolada z Pewexu, albo wyroby czekoladopodobne rodzimej produkcji. Nomen omen w komplecie jest banerek z rosyjskim pozdrowieniem... Do rzeczy:
do czego mi to potrzebne???
wycina jak żyletka, nie wygniata niepotrzebnie / oryginalne w dziwnych miejscach wytłaczają /
elementy twarzy, sukienki i nóżek w bucikach pasują idealnie, nie ma kłopotu z kolorowaniem oczu
dziewuszka jest kaleką pozbawioną rączek... pocięłam zatem drugą parę nóżek i uleczyłam sierotę
szyja i podkrój sukienki na ramionach też jakieś paralityczne, odrobinę pomaga wycięcie elementów czuprynki, ale efekt średnio zadowalający
na koniec porównanie gotowych laleczek... ta z podróbki jest większa i masywniejsza od poprzednich.
Kupić... nie kupić? Według mnie jednak kupić. Sprawdzę jeszcze, czy uda się podmienić sukienki obu wykrojników. Jeżeli tak, to będę polecać zakup z czystym sumieniem.
* nie zwracajcie proszę uwagi na dobór papieru i kolorowanie elementów, cięłam jak pod rękę wpadło...
Arte, a jakby jej te zielone skrzydełka podciąć trochę na ramionach w sukience - nie byłoby zgrabniej?
OdpowiedzUsuń