Dopadł mnie wirus...
Jak każdą osobę, która potrafi zamotać na szydełku chociaż jeden słupek... zaatakował i mnie ten wzór, chociaż dłuuuuugo się opierałam. Kupowałam stosowną wełnę, zaczynałam, odkładałam, prułam... ciekawe, co będzie tym razem... Bo ja niestety mam zwyczaj nie kończyć robótek. Robię je jak wprawki, traktuję jak kolejną lekcję do nauczenia się i "zaliczenia" egzaminu z dziergania...
Zapowiada się nieźle, wzór sugeruje wstęp do chusty na jesienne chłody :)
OdpowiedzUsuńCudny wzór, może jednak warto go skończyć, bo i włóczka piękna :DDD.
OdpowiedzUsuńStaram się, dziewczynki... staram jak mogę. Ale cierpliwości we mnie tyle, co w rzekach po letnich suszach...
OdpowiedzUsuń