Projekt 27/52 - lawendowa saszetka
Pierwsza w życiu.... do tej pory ani nie używałam, ani takich nie szyłam... Nie jest do końca udana, koronka powinna być wszyta odwrotnie i wstążeczka w tym kolorze mnie trochę razi.... ale co tam.... dumna jestem, bo maszyna u mnie odłogiem stała od lat... wreszcie się jej bezrobocie skończyło. To szycie.... takie z natychmiastowego "muszę, bo się uduszę"... mam czasem taką niepohamowaną chęć do realizacji pomysłu.
Moja maszyna stoi i dojrzewa, ciekawe kiedy przyjdzie na nią czas..... A jak przyjdzie, to życzyłabym sobie uszyć coś równie ładnego, jak ta Twoja poduszeczka Arte :) Bardzo lubię takie klimaty!
OdpowiedzUsuńPięknie Ci Kasiu dziękuję....moja pracuje raz na kilka lat. A torebeczka to zasługa lawendy - żal zmarnować, bo mi podarowano.
UsuńZgrabny woreczek - takie malizny trudno się szyje, ale efekt końcowy zawsze cieszy.
OdpowiedzUsuńI pachnie obłędnie...
OdpowiedzUsuńBardzo udana reaktywacja :)
OdpowiedzUsuń